0
Duchowość Miłość Rozwój osobisty

ZAWSZE MAMY WYBÓR, ALE NIE ZAWSZE MAMY KONTROLĘ

Wpis, który właśnie czytasz napisałam w ostatni dzień 2019 roku. Być może czytasz go dziś, a może już w 2020. Bez względu na moment, w którym po niego sięgasz – chcę Ci powiedzieć – ZAWSZE MAMY WYBÓR. Ale nie zawsze możemy wszystko kontrolować.

 

Inspiracją do napisania tego tekstu jest samo życie. A jakże 😉 Zastanawiałam się czy mam napisać ten tekst, ale tak naprawdę bez względu na to, co pomyśli o mnie ktokolwiek – decyduję i wybieram być sobie wierna, więc piszę. Piszę, ponieważ nawet jeżeli jakiś Czytelnik uzna, że to słabe tak mocno odsłaniać kawałki swojego życia prywatnego… to jednak mimo wszystko dla mnie blog i życie nie są totalnie oddzielnymi światami. Ten blog to ja. Dlatego jest autentyczny i chcę by taki pozostał. Mam wybór czy pokazywać swój świat tylko w pozytywnych barwach, czy dzielić się tylko radościami, sukcesami i wdzięcznościami. Czy pokazać też upadki, kryzysy, trudniejsze momenty. Staram się dzielić jednym i drugim, ponieważ głęboko wierzę, że to jest POTRZEBNE. Wierzę, że dzielenie się tym, co PRAWDZIWE sprawia, że inni mogą  na tym skorzystać. Tak naprawdę chodzi tylko o prawdę i wybór spojrzenia na sytuacje, których doświadczamy. Bo mamy wybór na to JAK opowiadamy sobie nasze własne historie… Taki wybór znajdziesz w „Zdrowej Nadziei”, gdzie sytuację kryzysową wolałam postrzegać jak szansę do rozwoju, a nie życiową karę czy porażkę. I właśnie wybór takiego spojrzenia całkowicie zmienił i wciąż na nowo odmienia moje życie.

 

Upadek, poddanie, odpuszczenie

Tym razem lekcja, której doświadczamy – mój mąż i ja – to między innymi lekcja odpuszczania kontroli.

Święta w tym roku spędzaliśmy rodzinnie w czeskich górach. Pierwsze dwa dni szusowania po górskich stokach były cudowne. Zabawa, radość, spokój, spełnienie, wolność.

Pierwszego dnia – pod koniec jeżdżenia – wydarzyła się dla mnie ciekawa sytuacja… Pojawiła się we mnie myśl – ODPUŚĆ KONTROLĘ, JESTEŚ BEZPIECZNA. Czułam ją jako jakiś głos, który po prostu przyszedł do mnie. Intuicja, głos Serca, Wszechświat – bez względu na to jak go nazwiemy – dla mnie to był wyraźny głos. Chwilę później na stoku wjechał we mnie inny snowboardzista. Upadłam na tyłek 😉 a ten snowboardzista chwycił mnie za ręce i jakoś totalnie spokojnie nas wyhamował. Upadek był całkowicie bezpieczny, bez żadnego uszczerbku na moim zdrowiu. Co było dla mnie zaskakujące czułam spokój, wiedziałam, że wszystko jest dobrze. Chwilę później – okazało się, że snowboardzista jest Polakiem, przeprosił mnie za swój błąd, upewnił się, że nic mi nie jest i z uśmiechem zbiliśmy piątkę 😉 W tym miejscu myślę, że warto dodać – że taka sytuacja zdarzyła mi się totalnie po raz pierwszy… Na nartach jeżdżę od 4/5 roku życia, na snowboardzie nauczyłam się kiedy byłam nastolatką. Odkąd opanowałam sztukę deski – przewracam się rzadko i jeśli już – są to zwykle samodzielne upadki, a nie zderzenia 😉 Nic nigdy mi się nie stało. Dodaję tę informację, bo myślę, że warto zaznaczyć, że było to coś „dziwnego”, „innego niż zwykle”.

Teraz z perspektywy czasu wróciło mi to wspomnienie i myślę, że Wszechświat już wtedy w jakiś sposób powiedział do mnie „nie nad wszystkim masz kontrolę…, ale wszystko ostatecznie jest dobrze, jesteś bezpieczna”. A taka krzepiąca myśl bardzo pomogła mi w minionych dniach… ponieważ mój mąż – miał dość poważny wypadek na snowboardzie w Wigilię…

Janek jeździ na desce znacznie krócej niż ja, ale opanował już tę sztukę bardzo dobrze i byłam z niego dumna.  Wytrwale dążył do tego, żeby jeździć tak jak jeździ teraz. Pomimo początkowych trudności i upadków – nauczył się i radzi sobie bardzo dobrze. Niestety na stoku nikt z nas nie jest sam. I zawsze istnieje ryzyko, że coś się wydarzy.

NIE MAMY PEŁNEJ KONTORLI. Tak było i w tym przypadku. Janek zjeżdżał, a inny snowboardzista dość mocno uderzył w niego swoją deską. Co ciekawe podniósł się szybko i odjechał zostawiając mojego męża bez pomocy. Janek upadając na ręce – chroniąc automatycznie głowę – doznał złamań obu nadgarstków – łącznie w trzech miejscach.

Najedliśmy się mnóstwo strachu. Janka zwoził ze stoku skuter śnieżny (przynajmniej to z jego marzeń się spełniło ;)) i trafił do górskiego centrum medycznego. Został tam zbadany i poskładany. I powiem Wam szczerze, że kiedyś stwierdziłabym – co za pech. Jaka niesprawiedliwość. To beznadziejne. Dzisiaj pomimo całej bezsilności, strachu, smutku i rozczarowania, że taka sytuacja się wydarzyła – które pojawiły się na początku – czułam RÓWNOCZEŚNIE głęboko w sercu spokój i pewność, że wszystko będzie dobrze. I wdzięczność, że „tylko ręce”… I że to NIE JEST PRZYPADEK. Że to nie jest pech. Że to nie jest kara. Że to jest lekcja i szansa na coś, czego jeszcze nie widzę. Ale wkrótce zobaczę 😉 I słyszałam w sobie – ODPUŚĆ KONTROLĘ, JESTEŚ BEZPIECZNA, wszystko będzie dobrze. Postanowiłam po prostu być, wspierać męża i podążać za tym, co się pojawi.

Minął tydzień od wypadku. Janek nie musi być operowany czego obawialiśmy się najbardziej. Gipsy, które nosił przez tydzień ortopeda zamienił na lżejsze ortezy. Co prawda jeszcze przez trzy tygodnie jest totalnie zależny ode mnie, a ja mam przyspieszony kurs intensywnej opieki nad ukochaną osobą – ale to dobrze 🙂 Ubieranie, kąpanie, karmienie – to są bardzo ciekawe doświadczenia dla dwójki dorosłych ludzi. Trudne, ale uczące dwie strony… Każdy z nas uczy się teraz czegoś nowego i czuję, że nasza relacja pogłębia się o kolejne doświadczenie. Janek uczy się odpuszczania kontroli i tego, że czasem nie może mieć wpływu na wszystko w swoim życiu. Że czasem musi więcej odpoczywać, odpuszczać… Ja uczę się tego, że bezpieczeństwo mam w sercu, a nie w tym, czy wszystko przebiegnie zgodnie z moimi planami… I że nie na wszystko mam wpływ… Uczę się większej elastyczności, pogłębiam swoją empatię. Jest to też dla nas lekcja POKORY. I równocześnie ogromnej wdzięczności… za to że mamy siebie. Za miłość. Za to, że zwykłe codzienne rzeczy, które teraz są wyzwaniami – to dary w życiu. Co ciekawe bardzo dużo się śmiejemy ;))) i cieszymy wspólną obecnością. To, że wybrałam sobie dwa i pół roku temu prowadzenie biznesu online i większość moich działań zawodowych pozwala mi pracować z domu – to teraz ogromny dar. W przeciwnym razie byłoby dużo trudniej pogodzić życie zawodowe z prywatnym w kolejnych tygodniach.

Zatem – jest dobrze 🙂

 

Zawsze mamy wybór, ale nie zawsze mamy kontrolę

W swoim życiu doświadczyłam różnych etapów, czy nazwijmy to poziomów świadomości. Wydaje mi się każdy z nas ich doświadcza. Myślę też, że są momenty w naszym życiu, kiedy pewien poziom świadomości zaczyna dominować, stawać się naszą prawdą. Później możemy balansować między nimi. Przechodzić płynnie z jego stanu w inny.

 

3 etapy świadomości z mojej perspektywy, o których opowiadała jakiś czas temu Sylwia Kocoń i bardzo to ze mną zarezonowało. Tutaj przedstawiam trochę mix tego co mówiła Sylwia, ale z moją własną interpretacją.

1) Poziom człowieka – na którym nasze życie jawi się jako zbór PRZYPADKÓW, zbiegów okoliczności. Nic nie ma związku, nie jest połączone. A przynajmniej my tego nie dostrzegamy. Dominuje tutaj poczucie braku sprawczości. Nie przejmujemy pełni odpowiedzialności za własne życie. Zdarza nam się narzekać, biadolić, często frustrować. Przerzucać „winę” na świat wokół. Nie mamy świadomości, że możemy wiele rzeczy w naszym życiu sami wykreować. Nie rozumiemy, że mamy realny wpływ na swoje samopoczucie. Nie pracujemy z przekonaniami. Brak nam wytrwałości w realizacji celów. Jesteśmy jak liść na wietrze.

 

2) Poziom umysłu – na których czujemy, się TWÓRCAMI. Jesteśmy pełni optymizmu i poczucia sprawstwa, bo odkryliśmy różne prawa rządzące Wszechświatem (wiele osób odkrywa na początku prawo przyciągania, które jest oczywiście tylko wierzchołkiem góry lodowej – i często jest źle interpretowane ;)). To czas kreacji, budowania swojego życia na nowo. Pracy z przekonaniami, wizualizacjami, afirmacjami i innymi metodami rozwojowymi. To czas, kiedy świat staje się dla nas placem zabaw i ogromnych możliwości. To również etap, w którym dostrzegam pewne zagrożenia – ego może próbować przejąć za bardzo kontrolę. Etap, w którym może zdarzyć się, że dominuje pycha. Ale i może pojawić się poczucie winy – jeśli „coś pójdzie nie po naszej myśli.. to na pewno sami to sobie przyciągnęliśmy” – z mojej perspektywy ten poziom świadomości pozbawiony jest samowspółczucia.

 

3) Poziom ducha – to czas kiedy potrafimy już bardzo wiele jeśli chodzi o poziom umysłu. Staliśmy się biegli w pracy nad sobą. Znamy siebie. Przepracowaliśmy wiele z naszych przekonań. Wdrożyliśmy masę wspierających nas nawyków życiowych i myślowych. Czujemy się kreatorami, a nie bezwolnymi listkami, które popycha wiatr…. Ale jednak pojawia się coś jeszcze. Uświadamiamy sobie, że nie ważne jak bardzo się rozwijamy i zmieniamy – NIE MAMY PEŁNEJ KONTROLI nad tym co się wydarza w naszym życiu. Zaczynamy czuć ogromny związek z głosem serca. Zaczynamy uczyć się odpuszczać kontrolę w różnych sytuacjach pomimo, że ego tego nie lubi. Czujemy, że kreacja, tworzenie naszego świata i marzeń – jest wspaniałe i mamy z tego korzystać, ale dostrzegamy, że jest jednak coś więcej… że Siła Wyższa istnieje i ostatecznie to nie my zdecydujemy o wszystkim, co mamy przeżyć i doświadczyć w życiu. To etap połączenia świadomości WYBORU I KREACJI ze świadomością braku pełnej KONTROLI nad życiem. To nie marazm i poczucie braku wpływu i wyboru z pierwszego poziomu… ale to również nie poczucie TOTALNEGO WPŁYWU I KONTROLI z poziomu drugiego. To RÓWNOWAGA, ciągłe uczenie się siebie i życia… Zrozumienie, że NIC NIE JEST STAŁE, że jesteśmy w ciągłym procesie doświadczania… I że ZAWSZE MAMY WYBÓR JAK CHCEMY MYŚLEĆ, jaką historię chcemy sobie opowiadać – ale równocześnie, że nie unikniemy niektórych trudnych doświadczeń w naszym życiu.

 

Sądzę, że jeżeli jesteśmy na etapie drugim – bardzo ważne jest uczenie się samowspółczucia, żeby przejść na etap trzeci… Znam sytuacje, w których ludzie obrażali się na „rozwój osobisty i duchowy”, bo tak bardzo się przecież starali… Robili wszystko najlepiej jak potrafią. Zmieniali się. A jednak zdarzało się, że dostawali jakieś trudne dla nich doświadczenie…. I wówczas niestety wracali do poziomu pierwszego…. Do poczucia beznadziei. Do poczucia, że nie mają kompletnie wpływu na swoje życie. A to nie jest prawda.

Potrzeba budować w sobie zdrową RÓWNOWAGĘ pomiędzy tym, co mogę zmienić, a tym co po prostu muszę zaakceptować. Pomiędzy tym, z czego mam się czegoś nauczyć i wyciągnąć wnioski, a pomiędzy tym, co po prostu mam przetrwać i iść dalej.

Pomiędzy tym gdzie jest przestrzeń KREACJI i wpływu, a gdzie przestrzeń ODPUSZCZANIA KONTROLI.

I co ważne – samowspółczucie, które łączy w sobie życzliwość do siebie bez względu na okoliczności, uważność na siebie i swoje potrzeby oraz POCZUCIE WSPÓLNOTY z innymi ludźmi – świadomość, że wszyscy doświadczamy życia i mamy wzloty i upadki. To bardzo uzdrawia, wzmacnia, pomaga przechodzić przez trudności.

Podsumowując

Jeśli ten wypadek sprzed tygodnia zdarzyłby się w przeszłości – opowiedziałabym sobie historię z poziomu pierwszego – o tym, jakie życie jest niesprawiedliwe, ciężkie i jak w beznadziejnym teraz jesteśmy położeniu.

Jeśli ten wypadek zdarzyłby się, gdy mocno byłam zanurzona w poziom umysłu – być może skoncentrowałabym się na poczuciu złości i obwiniania siebie lub męża – że na pewno sami przyciągnęliśmy tą sytuację do naszego życia. Że z pewnością jest to lekcja – ale na zasadzie kary – „nie miałeś czasu na odpoczynek to teraz musisz odpocząć ;)”. Może wymyśliłabym coś jeszcze innego w stylu, że teraz trzeba się bardziej postarać, żeby szczelniej SKONTROLOWAĆ swoją rzeczywistość…

Natomiast z tej perspektywy przez którą dzisiaj postrzegam rzeczywistość (a jest to perspektywa łącząca poczucie wyboru z poczuciem braku całkowitej kontroli, pełna samowspółczucia) – myślę, że to co się wydarzyło nie było  i nie jest łatwe. Myślę, że jest to jedno z trudnych doświadczeń przez które każdy człowiek przechodzi od czasu do czasu w różnym wymiarze. Czuję, że jest to dla nas forma lekcji (ale w pozytywnym znaczeniu) – jak każde doświadczenie w naszym życiu… i że jest to szansa na dalszy rozwój (czego dokładnie uczy nas ta lekcja – być może kiedyś opiszę ;)). Daję zarówno mężowi jak i sobie prawo do odczuwania różnych emocji związanych z tą sytuacją. Ale równocześnie robię wszystko, żeby utrzymać wspierającą perspektywę i nie wpadać w czarne myśli. Przed chwilą wróciłam z biegania, nie zamierzam odpuszczać moich zdrowych rutyn, bo wiem, że dodadzą mi energii do działania w tej sytuacji. Uważnie obserwuję to co jest. Planuję kolejne cele na nowy rok. Kreuję swoje i nasze marzenia. Doceniam Miłość, która jest. I cieszę się chwilą… <3

P.S. Rok 2019 z pewnością był dla mnie rokiem pełnym wyzwań, spełnionych marzeń, ale i jak widać trudności 😉

Gdyby nie narzędzia, które wspierają mnie w życiu w zgodzie z Sercem – być może już dawno popadłabym w negatywizm i nie zrealizowała wszystkich tych cudownych rzeczy, o których pisałam TUTAJ. Każdy z nas ma codzienne wyzwania i każdy z nas może czasem wątpić… Dlatego tak ważne jest zbudować sobie oparcie w postaci narzędzi, które nas wzmacniają, gdy pojawiają się schody. A schody pojawiać się będą… pamiętaj – nie nad wszystkim masz kontrolę, a masz wpływ i Ty wybierasz PERSPEKTYWĘ.

Aby utrzymać tę wzmacniającą – warto stworzyć swoją MAPĘ MARZEŃ, która ogromnie doładowuje i wspiera!

Zapraszam Cię do udziału w warsztacie online – start już 20.01 😊

 

Fot. Unsplash

Chcesz być na bieżąco i czerpać wiedzę i inspirację z tego miejsca?

Zapisz się na bezpłatne LISTY OD SERCA TUTAJ

Dołącz do niezwykłej, pełnej wsparcia i INSPIRACJI grupy na FB – TUTAJ oraz na fp – TUTAJ

♥ ♥ ♥

Słyszałeś o dającej NADZIEJĘ na przejście przez KRYZYS książce? O książce, która pomaga uporać się z ograniczającymi przekonaniami, dodaje odwagi do życia NA WŁASNYCH ZASADACH, wskazuje sposoby na codzienną UWAŻNOŚĆ i uczy jak cieszyć się z małych rzeczy? Jestem autorką tej książki, a jej tytuł to „Zdrowa Nadzieja” 🙂 Mój proces dochodzenia do zdrowia był przełomem w życiu i sposobie patrzenia na świat. Zrozumiałam, że bez względu na okoliczności SZCZĘŚCIE jest decyzją. Chcesz się dowiedzieć więcej? Zajrzyj TUTAJ

♥ ♥ ♥

You Might Also Like...