Ostatnie pół roku u mnie obfitowało w grube procesy transformacji, przemiany.
Te procesy nigdy się w 100% nie kończą dla nikogo z nas na planecie ziemia… zawsze są nowe wyzwania, potencjały rozwojowe, czasem trudne lekcje i doświadczenia, które jednak zawsze możemy wykorzystać dla naszego rozwoju.
Teraz po prostu Radość, Lekkość, Szczęście i Miłość, a także coraz większy Spokój w Sercu.
Tak czuję się dzisiaj i wiem, że zrobiłam już kawał „roboty”, żeby wewnętrznie połączyć się na nowo z tymi jakościami.
Dużo nowego nauczyłam się też o relacjach – to jest temat rzeka. Mimo kilkunastoletniego związku to właśnie kryzys sprawił, że mogliśmy na nowo, głębiej zrozumieć pewne relacyjne mechanizmy, wspólnie mogliśmy przepracować to co wymagało zmiany (to oczywiście też nie jest „skończony” proces, bo związki zmieniają się cały czas).
Ale czuję dużą wdzięczność do Siebie i do Janka za naszą wytrwałość w tym procesie.
Miłość naprawdę potrafi dużo przetransformować jeśli my jesteśmy na to otwarci i gotowi. Nie warto się poddawać jeśli kogoś kochacie i ktoś kocha Was. Wcześniej, przez 14 lat żyłam w bańce i myślałam, że „dobre związki” nigdy nie doświadczają kryzysu… potknięć, pęknięć… Dzisiaj znam tyle historii… I wiem, że naprawdę Miłości nie można zdefiniować ani zamknąć w ramce.
Obecnie bardzo dużo mówi się też w świecie rozwoju o Osobistym Spełnieniu… sama jestem orędowniczką poznania dobrze siebie i bycia w spójności ze sobą. Tylko mam wrażenie, że czasem ludzie w podejściu „stawiam na siebie” mogą zbyt szybko rezygnować z pięknych, szczęśliwych i wartość relacji… Bo po co „naprawiać” jak można znaleźć kogoś „idealnego”? I owszem, uważam, że jeśli od początku relacji coś nie styka – to pewnie warto odpuścić. Ale jeśli jesteśmy z kimś szczęśliwi przez lata – to często warto wejść wspólnie w proces transformacji, nawet jeśli przez chwilę coś się wykolei. Bo może to oznacza, że nasza Relacja potrzebuje „upgradu”, a nie „the endu”.
Prawdziwa Miłość się nie kończy jeśli ludzie o nią dbają.